Ubi Tu, ibi ego
Rzekł też Pan Bóg: "Niedobrze być człowiekowi samemu; uczyńmy mu pomoc jemu podobną..." Przypuścił tedy twardy sen na Adama, a gdy ten zasnął, wyjął jedno żebro z niego i napełnił ciałem puste miejsce. I zbudował Pan Bóg z żebra, które wyjął z Adama, niewiastę i przywiódł ją do niego.
Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem kobietę. Zauroczyła mnie. Spałem, gdy Bóg postawił ją na mojej drodze, więc nie do końca wiedziałem, czy jest ona marą senną, czy już przestałem śnić. Skąd wiedziałem, że jest to dzieło Stwórcy? Osoba była tak doskonała, jak wszystko to, co otaczało mnie w Edenie, a co także pochodziło od Niego. Więcej, była idealnie piękna, bo łączyła w sobie wszystkie te idee piękna, które obserwowałem w świecie przyrody.
Jej włosy zdawały się być splecionymi promieniami słońca, oczy szaro-błękitnym jeziorem, a cała postać skałą usypaną ze złocistego piasku.
Istotnie, nie pomyliłem się. Wiele razy później byłem świadkiem, jak odchodząc zabiera mi słońce, jak podczas płaczu w Jej oczach przepełniają się wody jeziora, w którym tak lubię się przeglądać, a gdy nie ma Jej przy mnie, rozpada się skała, w której mam oparcie.
Gdzieś w głębi duszy czułem, że jest częścią mnie, że bez niej czegoś mi brakuje. Dopiero później dowiedziałem się, że Panu Bogu do Jej stworzenia posłużyła część mego ciała.
I Bóg powiedział: "Przeto opuści człowiek ojca swego i matkę, a przyłączy się do żony swej i będą dwoje w jednym ciele".
I rzeczywiście, mogłem rzucić wszystko, byle tylko móc być z tą kobietą. Byłem także gotowy uczynić wszystko, czego tylko zapragnie. Nie musiałem nawet długo czekać.
Któregoś dnia poprosiła, bym zjadł owoc z drzewa, z którego Pan Bóg, wprowadzając mnie do Edenu, zabronił mi spożywać. Powiedziała, że jeśli to dla niej zrobię, nigdy mnie nie opuści i zawsze już będziemy razem. Bez chwili namysłu zakosztowałem owocu. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko.
Pan Bóg w swej sprawiedliwości ukarał nas za ów czyn i wygnał z Edenu.
Pamiętam, długo płakałem ze strachu, co ze mną teraz będzie. Ona przytuliła mnie, mówiąc: Ubi tu, ibi ego. Potem tłumaczyła, że wiele jej zawdzięczam, bo pozwoliła mi poznać dobro i zło. Pomyślałem, że dobrem była każda nasza rozmowa, pobyt w Edenie u boku Pana Boga, a złem to, cośmy przeciw Jego woli uczynili.
Łkając usnąłem… Kiedy otworzyłem oczy, jej już nie było. Zrozumiałem, że odeszła od człowieka, który na jedno jej życzenie jest gotów czynić zło. Pojąłem też w końcu, czym był dla mnie Eden, stworzony przez Pana Boga.
Moją myśl zapisał później Mark Twain: "Gdziekolwiek była ona, tam był raj".
Adrian Szary ("Rycerz Młodych" 2/2007)